Ostatnio dostrzegam duże braki w mojej szafie, mojej
kosmetyczce, ale przede wszystkim w portfelu... trochę na to narzekam, ale
jednocześnie cały czas mam poczucie, że nie mam na nic miejsca w szafach, mimo
że dopiero się przeprowadziłam i nie zaczęłam jeszcze procesu
"chomikowania" na nowym miejscu. Podczas ostatnich porządków w
mieszkaniu, zainspirowana projektem D.O.M. Aliny z DesignYourLife postanowiłam
przejrzeć swoje rzeczy w szufladzie pod umywalką. Wyciągnęłam to wszystko i
usiadłam na podłodze. Nagle coś do mnie dotarło - ciągle popełniam te same
błędy.
Od pewnego czasu dużo myślę o minimalizmie. Chyba nowe
mieszkanie tak na mnie wpłynęło. Chciałabym żeby każdy przedmiot miał swoje
miejsce i nie był przypadkowy.
Siedząc tak na podłodze spojrzałam na stosik rzeczy do kosza i do schowania. Zdecydowałam się wyrzucić jedną pomadkę i kredkę do oczu. Przeglądałam resztę szminek i błyszczyków i myślałam: ta zostaje, bo to moja ulubiona, ten błyszczyk zostaje bo to jedyny jaki mam, ta pomadka ochronna zostaje, niby mam drugą ale może jeszcze się przyda, ta szminka też zostaje, bo to najnowsza w kolekcji. I wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Przecież kupiłam ją przed ślubem. A było to 1,5 roku temu. W sumie ostatnio w ogóle nie maluję ust, a mimo to chcę zachować mnóstwo szminek które leżą w szafce najmniej 1,5 roku. Przecież to jest chemia, a ja kładę to na usta. Ani to mądre, ani rozsądne, ani przemyślane. Chwyciłam je wszystkie i wyrzuciłam do kosza.
Siedząc tak na podłodze spojrzałam na stosik rzeczy do kosza i do schowania. Zdecydowałam się wyrzucić jedną pomadkę i kredkę do oczu. Przeglądałam resztę szminek i błyszczyków i myślałam: ta zostaje, bo to moja ulubiona, ten błyszczyk zostaje bo to jedyny jaki mam, ta pomadka ochronna zostaje, niby mam drugą ale może jeszcze się przyda, ta szminka też zostaje, bo to najnowsza w kolekcji. I wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Przecież kupiłam ją przed ślubem. A było to 1,5 roku temu. W sumie ostatnio w ogóle nie maluję ust, a mimo to chcę zachować mnóstwo szminek które leżą w szafce najmniej 1,5 roku. Przecież to jest chemia, a ja kładę to na usta. Ani to mądre, ani rozsądne, ani przemyślane. Chwyciłam je wszystkie i wyrzuciłam do kosza.
Ciągle te same błędy. Trzymamy przedmioty, które nie są nam
potrzebne. Bo nie są. Przecież znam siebie i wiem, że prędzej kupię coś nowego
niż wrócę do czegoś co zalega w półkach. Podobnie było z cieniami do powiek.
Zostawiłam 4 mini paletki, na wypadek wesela czy jakiejś imprezy. A leżą dłużej
niż szminki. Zostawiłam je w półce i poszłam sprzątać resztę mieszkania. W
trakcie odkurzania, wkurzyłam się na siebie i wróciłam do łazienki wyrzucić je
wszystkie.
Postanowiłam uporządkować swoje życie. I podzielę się tym z
wami tutaj.
Zdecydowanie powinniśmy przykładać dużo większą wagę do
przedmiotów, które nas otaczają, które kupujemy i „czasami” wykorzystujemy.
Ja spontanicznie postanowiłam zastanowić się nad
kosmetykami, które posiadam w domu i potraktujmy to jako pierwszy rozdział
dłuższej historii o porządkowaniu mojego otoczenia.
Kobiety zdecydowanie mają gorzej w kwestii kosmetyków. Zawsze
gdy spoglądam na półkę pod prysznicem i widzę dysproporcję między rzeczami moimi
i męża zaczynam się uśmiechać z politowaniem dla samej siebie. Nic na to nie
poradzimy. Chcemy być piękne, to musimy się wspomagać…
Kosmetyki do makijażu to zdecydowanie temat rzeka. Ręka w
górę komu udało się skończyć kiedyś cień do powiek? Ja osobiście nigdy nie
spotkałam takiej osoby. Może tylko nie miałam szczęścia trafić na taką
jednostkę, ale mimo wszystko wydaje mi się, że takie osoby są w mniejszości. Ciągle
kuszą nas wyprzedaże -50% i w efekcie kosmetyków przybywa, a my łudzimy się, że
od teraz już na pewno będziemy wstawać przed kogutami, żeby przygotować pełny
makeup. No way! Ja się na to nie piszę. Nie trzymajmy wszystkiego, bo „może się
przyda” czy dlatego że po prostu jeszcze się nie skończyło. Jak wspomniałam
wcześniej – wszystkie te kosmetyki to związki chemiczne o określonym terminie
przydatności. Uważajmy by nie doprowadzić do sytuacji, gdy coś co miało nas
upiększyć, tylko zaszkodzi naszej skórze.
Zdarzyło wam się kiedyś kupić produkt, który nie spełniał
waszych oczekiwań? Śmierdział, nie działał jak należy, powodował uczulenie?
Błąd. Powinnam raczej zapytać kiedy ostatnio kupiłyście taki produkt? Nie wiem
jak wy, ja często łapię się na tym, że zostawiam takie rzeczy „bo może się
przyda”. Piszę te słowa i chce mi się śmiać, bo widzę jak są naiwne. Był czas
gdy w swojej kolekcji miałam chyba z 5 szamponów do prania jakiś ściereczek, 3
żele do twarzy do mycia pędzli, o ilości peelingów czy balsamów do ciała (np.
otrzymanych na gwiazdkę) nie wspomnę. 😊 Serio nie wiem po co to wszystko trzymałam.
Jeżeli jakiś kosmetyk nam nie służy, to po prostu…. nie służy.
Nie usprawiedliwiajmy tego faktu, nie doszukujmy się cudownych zastosowań. Nie
wykorzystałaś czegoś przez 2 lata, to już nie wykorzystasz. Musimy nauczyć się,
że walczyć o to co dla nas dobre. Uczenie
się na błędach, również kosmetycznych, to bardzo ważny element poznawania
siebie.
Czy takie zbieractwo to tylko mój problem, czy wy również
macie z tym problem? Kiedy ostatnio przeglądałaś kosmetyczkę? Zastanawiałaś się
kiedyś jaki termin przydatności do użycia mają nasze kosmetyki?
Ja od pewnego czasu staram się nie łudzić. Największy
problem mam z moją szafą, ale o tym napiszę innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz