Zebrałam się w sobie by po
prawie miesiącu napisać o moich porządkach w bluzkach. 3. grudnia postanowiłam
przejrzeć wszystkie swoje bluzki, posortować je i zadecydować czy ich miejsce w
mojej szafie jest uzasadnione. Dużo ostatnio myślę o szanowaniu swojego czasu,
swoich rzeczy i tym, że pora odnaleźć siebie w ogólnym przepychu świata. Gdy
planowałam rok 2017 wpisałam cel: „zminimalizować swoją szafę”. Przyznaję, że w
ogóle o tym nie myślałam w mijającym roku. Rzadko robiłam zakupy, bo i budżet na
to nie pozwalał i nie bardzo miałam gdzie się stroić. Może to lepiej. Niestety
wiele z moich ubrań pamięta czasy studenckie, gdy cena była głównym
wyznacznikiem, czy warto coś kupić, czy nie, a jak to wygląda to i tak nie ma
znaczenia. Nastał bardzo dobry czas na zmiany i stopniowo będę je wprowadzać,
natomiast nie chcę pozbyć się wszystkiego na raz bo nawyki trzeba wypracować.
Ten wpis poświęcam tylko
kategorii bluzki, ponieważ koszule, sukienki, spódnice i spodnie albo nie stanowią
dla mnie problemu, albo już je porządkowałam, albo czekają na kolejny sezon by
zastanowić się w czym chodziłam a w czym nie.
Jak
zabrałam się za porządki?
Wszystkie bluzki wylądowały na
łóżku. Z wyjątkiem egzemplarzy, które oczekiwały na pranie.
Posortowałam je tematycznie:
Tylko
na zimę:
W tej kategorii znalazło się 7
bluzek. 3 z długimi rękawami, skórzana, 2 z grubszego materiału i jedna w biało
czarne wzory (w sumie nie wiem co robi w tej kategorii, jest w miarę
uniwersalna). Z tych bluzek lubię tylko 2. Biało-czarną i w biało-niebieskie
paski. Skórzana bluzka choć piękna, jest
bardzo niewygodna. Ciężko się ją zakłada i jest bardzo krótka.
Tylko
na wakacje:
Kategoria odkryty brzuch, prześwitujący
materiał lub bardzo duży dekolt. Ewentualnie wszystko na raz. 😉 5
sztuk. Kremowa bluzka na szerokich ramiączkach to moja ulubiona. Pewnie dlatego
jest już bardzo zniszczona i myślę, że po najbliższym wyjeździe będę musiała
się z nią pożegnać.
Lniane:
4 sztuki. Dla mnie lniane
rzeczy to podstawa na wyjazdach.
„Basic”:
6 sztuk. Tylko szara i czarna
na szerszych ramiączkach są w dobrym stanie. Reszta jest poskręcana, sprana lub
ma dziurki.
Moje
ulubione:
7 sztuk. Każda inna. Ciężko określić
czemu je lubię, natomiast każda z nich ma bardzo dobra formę, a ja czuję się w
nich kobieco. Największy mankament posiada bluzka biała – na rękawie miała
rozpruty szew. Obecnie jest zaszyty, ale nie jest to zbyt piękny widok.
Kiedyś
lubiłam, ale już od dawna nie wyglądają dobrze:
8 sztuk. Nie wymaga
komentarza.
„Jak
to się znalazło w mojej szafie?”:
6 sztuk. Również nie wymaga
komentarza.
Łącznie 43 sztuki bluzek.
Przypominam, że część znajdowała się w praniu, a koszule to osobna bajka. Docelowo chciałabym, aby z mojej szafy znikła kategoria "zima", "lato". Uważam to za marnotrawienie przestrzeni. Lepiej wybierać rzeczy uniwersalne.
Jak
rozprawiłam się z bluzkami?
Ułożyłam z nich 3 stosiki.
Części rzeczy się pozbyłam.
Ponieważ minął już prawie miesiąc mogę śmiało powiedzieć, że mi ich nie
brakuje. Nie wszystkie były zniszczone, ale w żadnej z nich nie czułam się już dobrze.
Nie warto trzymać rzeczy,
które:
- są za duże lub za małe,
- są najprzeulubieńsze i co za
tym idzie sprane jak szmaty do mycia podłóg,
- są uszkodzone, mają
poskręcane szwy albo się prują, napis się sprał, a cekiny odpadły,
- z jakiegoś powodu już do was
nie pasują. Może po prostu moda przeminęła albo ty się zmieniłaś. Każda opcja
jest możliwa, ale wtedy zawsze powtarzam sobie: „prędzej kupisz nowe takie samo
niż wrócisz do starego”.
Druga część rzeczy wylądowała w płóciennej
torbie. Znajdują się tam ciuchy tylko na lato, takie których żywot
dokona się podczas pobytu w Tajlandii i już ze mną nie wrócą lub w ogóle z nimi
nie pojadę, jeżeli podczas pakowania uznam, że są zbędne. Jest też kilka rzeczy,
które bardzo lubię, ale są już zniszczona, a ja nadal nie umiem ich wyrzucić. Daję im
jeszcze trochę czasu. Jest też kilka egzemplarzy w bardzo dobrym stanie.
Pewnie dlatego, że zakładam je gdy kompletnie już na sobie nie mam pomysłu,
takie bardziej po domu, itp. Wiecie co mam na myśli? Mąż zawsze mi mówi: „zostaw,
może się przydadzą po domu”. Tak… Musiałabym nie wychodzić z domu, żeby
wszystkie się przydały. 😉 Nie mniej jednak mam wyrzuty sumienia
wyrzucając dobrze rzeczy, dlatego jeszcze zostały.
Plan co do tej torby jest taki, że przed wyjazdem na
wakacje rozpakuję ją i przejrzę te rzeczy. Jeżeli do tego czasu o żadnej z nich
nie pomyślę i nie zechcę założyć, znaczy się są mi zbędne. Naturalna selekcja. Po
prawie miesiącu przyznaję, że gdyby nie ten wpis to całkiem zapomniałam, że tę
torbę mam.
Resztę rzeczy
ułożyłam kolorystycznie. Są to moje ulubione bluzki. Dzięki takiemu
posortowaniu zorientowałam się, że najlepiej czuję się w rzeczach czarnych,
białych, odcieniach błękitu/niebieskiego i delikatnego różu. Kupując w
przyszłości ciuchy będę to miała na uwadze. Dużo łatwiej będzie mi dobrać coś,
co polubię i nie będę żałować.
Dodatkowa zasada jaką wprowadziłam w swojej szafie: kupuję – wyrzucam. Jeden za jeden.
Ponieważ dalej mam kilka zniszczonych ubrań najłatwiej będzie mi się z nimi
rozstać w momencie, gdy pojawi się coś nowego. Inaczej mogłyby się pojawić
wątpliwości. Mam tak szczególnie z gładkimi t-shirtami, które wymagają wymiany,
ale ciągle nie mam dla nich zamiennika.
- biała bluzka na ramiączkach,
- biały t-shirt z delikatnym
nadrukiem lub gładki,
- czarny t-shirt,
- dopasowana spódnica na co
dzień. Najlepiej jeansowa. Ponieważ mam dużo szerokich bluzek (taka, głupia
moda…) ciężko mi je zestawić z moimi spódnicami.
Jakie
wyzwanie stawiam przed sobą w nowym roku?
7rzeczy/7dni. Zainspirowana „Szafą Minimalistki” postanowiłam z niedziele przygotowywać zestawy ubrań na cały
tydzień. Dzięki temu będę wiedziała jak szybko zestawić ze sobą elementy stroju
i dowiem się co nie pasuje mi do niczego. A sporo jest takich rzeczy w mojej
szafie, co widać po ilości „wzorków”. Kolejnym plusem będzie zmotywowanie się do
prasowania ubrań z czym mam wieczny problem. Oszczędzę też czas ponieważ zawsze
dobór ubrań zajmował mi sporo czasu każdego dnia.
Ps. W porządkach towarzyszyła
mi Zivka. Jeżeli chodzi o czyste ubrania działają na nią jak magnes. Chyba
każdy kot tak ma. ;)